Kosakowo domaga się pieniędzy od spółki skarbu państwa, która na terenie gminy tworzy podziemne magazyny gazu.
Trwający prawie rok cichy konflikt między Urzędem Gminy Kosakowo a Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem przybrał na sile i eksplodował. Wójt Jerzy Włudzik publicznie zganił gazowego potentata i upomniał się o zaległe pieniądze - 7,5 mln zł.
- Chodziłem na pasku PGNiG, jak odbierali to nasi mieszkańcy, a firma odpłaciła się gminie w dość przykry sposób - mówił wczoraj na zorganizowanej konferencji Włudzik. - Zostaliśmy oszukani.
Poszło o realizację umowy podpisanej między gminą a spółką 15 lat temu. Firma zobowiązała się, że w zamian za m.in. promowanie jej działań w gminie i regionie oraz pomoc w realizacji kolejnych zadań (m.in. UG miał opracować dokumenty związane ze zmianą planów zagospodarowania) będzie partycypować w kosztach gazyfikacji i kanalizacji gminy.
Z Półwyspu Helskiego do gminy Kosakowo przeszedł Marsz Śledzia
- Od września ubiegłego roku ślę do PGNiG pisma, w których domagam się sfinalizowania całego przedsięwzięcia - podkreślał wzburzony Jerzy Włudzik. - Mało tego, nawet cztery razy wybraliśmy się specjalnie do Warszawy, ale wszystko kończyło się odbijaniem od ściany, bo do rozmów z nami zasiadali ludzie, którzy nie mieli mocy podejmowania finansowych decyzji.
Zobacz fragment konferencji prasowej
W PGNiG przyznają, że rzeczywiście nie na wszystkie pisma udzielono odpowiedzi.
- Ostatnia korespondencja z Kosakowa zawierała element wyraźniej presji na naszą spółkę - komentuje Dorota Gajewska, rzecznik prasowy PGNiG. - Tego nie rozumiemy i przede wszystkim nie chcemy kierować się emocjami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?