Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mała Zosia z Władysławowa dochodzi do siebie po skomplikowanej operacji, a jej rodzice stawiają czoła spłacie ogromnego rachunku z kliniki

Magdalena Gębka-Scuffins
Magdalena Gębka-Scuffins
Archiwum Natalii Fronczak
Dla Natalii i Pawła Fronczak z Władysławowa dzieci to wielka radość. Nic więc dziwnego, że pojawienie się na świecie Igora, ich teraz już 7-letniego syna, było wyczekiwanym i wyjątkowym wydarzeniem. Nie inaczej było, gdy po ponad trzech latach od urodzenia Igora dowiedzieli się, że na świat przyjdzie jego młodsza siostra - Zosia. Niestety, tym razem nie było tak słodko i bezproblemowo, jak za pierwszym razem.

- W 22. tygodniu ciąży dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka urodzi się z poważną wadą serca - mówią młodzi rodzice. - Radość oczekiwania zastąpiło przerażenie, bo wiedzieliśmy, że lada moment rozpocznie się dramatyczna walka o jej życie. Cena była wielka, jednak postanowiliśmy zrobić wszystko, by Zosia była bezpieczna i szczęśliwa.

Zosia z Władysławowa, tak, jak przewidzieli lekarze, urodziła się z ciężką i niebezpieczną wadą serca.

- Zespół niedorozwoju lewego serca, w skrócie HLHS, wcześniej był dla nas zupełnie obcy, a od ponad 3 lat codziennie nam towarzyszy i nie daje o sobie zapomnieć - opowiadają rodzice trzylatki z Władysławowa.

Lekarze nie owijali w bawełnę, nie było na to czasu, a ceną było życie Zosieńki, gdyż bez szybkiej interwencji kardiochirurgicznej wada mogła okazać się śmiertelna. Jedynym ratunkiem na życie była seria trzech, skomplikowanych operacji.

- Zaraz po narodzinach Zosi rozpoczęliśmy batalię. Dwie pierwsze operacje na otwartym sercu, dwa zabiegi cewnikowania i wstawienia stentów w tętnice płucne odbyły się w Polsce - opowiada nam Natalia. - Niestety, termin trzeciej, najważniejszej i zarazem najtrudniejszej operacji był wciąż nieznany. Musieliśmy czekać.

Natalia i Paweł obserwowali Zosię i wiedzieli, czuli, że czekać już dłużej nie można.

- Wiedzieliśmy, że serduszko Zosi może tego czekania nie wytrzymać. Każdego dnia jej stan się pogarszał. Nigdy nie zapomnimy tych strasznych chwil. Nadal przed oczami mamy widok jej siniejących ust i palców. Nasza córeczka z każdą chwilą traciła siły - wspomina mama małej pacjentki z Władysławowa. - Nie mogliśmy dłużej czekać.

Mała Zosia z Władysławowa dochodzi do siebie po skomplikowan...

Zaczęli szukać wszędzie ratunku, niezależnie od ceny, wiedzieli, że zrobią dla swojej córeczki wszystko. Ratunek znaleźli poza granicami Polski - w Niemieckiej klinice w Munster.

- W krótkim czasie udało nam się nawiązać kontakt z niemiecką kliniką, która specjalizowała się w operacjach złożonych wad serca - przypomina sobie Natalia. - Wiedzieliśmy, że koszty będą ogromne, jednak kiedy walczy się o życie swojego dziecka, cena nie gra roli.

W taki oto sposób 21 lipca 2021, Zosia, w wieku 3,5 roku, przeszła trzecią operację na sercu.

Koszt operacji ratującej życie Zosi? Klinika wyceniła swoją pomoc na 40 tys. euro.

- Operację opłaciliśmy w połowie sami, wydając na to wszystkie oszczędności, a drugą część opłaciliśmy z funduszy zgromadzonych na subkoncie w Fundacji na Rzecz Dzieci z wadami serca Cor Infantis (były to środki z 1% podatku oraz z działalności strony z licytacjami na FB) - mówi Natalia.

Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po takich operacjach mogą pojawić się niepożądane objawy i właśnie tak było u Zosi. W jej opłucnej zaczęły gromadzić się duże ilości płynów.

- Zwalczanie ich okazało się bardzo czasochłonne. Nasz pobyt w szpitalu znacznie się wydłużał, a razem z nim drastycznie wzrosły koszty - mówią rodzice Zosi.

Klinika podsumowała wszystkie wydatki i przesłała rodzicom ogromny rachunek.

- To cena za życie i zdrowie naszego dziecka. Mimo tak wielkiego długu nie zmienilibyśmy naszej decyzji, bo doskonale wiemy, że dzięki temu możemy dziś patrzeć na radosną buzię Zosi - tłumaczą rodzice dziewczynki. - Pierwotny kosztorys zakładał pobyt trzytygodniowy i za ten czas zapłaciliśmy. Jednak przez gromadzące się płyny po operacji, musieliśmy zostać w szpitalu kolejne trzy tygodnie. Za ten czas dostaliśmy kolejny rachunek do opłacenia i jest to taka sama kwota, którą już zapłaciliśmy, czyli drugie 40 tys. euro.

Zosia Fronczak odzyskała już siły, a jej stan bardzo się poprawił. Niestety, oprócz wspomnień chwil grozy i zamartwiania się o życie dziecka, małżeństwu z Władysławowa pozostał do spłaty ogromny dług, z którym sami sobie nie poradzą, dlatego też proszą ludzi o dobrych sercach o pomoc.

- Fundacja na Rzecz Dzieci z wadami serca Cor Infantis otworzyła w naszym imieniu zbiórkę na portalu Siepomaga, a sami prowadzimy na Facebooku stronę z licytacjami dla Zosi - wyliczają zatroskani rodzice. - Prowadzimy też stronę na Facebooku Zosia i połowa jej małego serduszka.

Chcesz też podzielić się swoimi fotkami z powiatu puckiego z nami i naszymi Czytelnikami? Prześlij je nam na maila ([email protected]) lub wyślij w wiadomości prywatnej na naszym fanpejdżu - kliknij w baner poniżej i przejdź na naszego Facebooka:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto